...nie nauczę się już chyba nigdy surowo sądzić Krakowa. Przyszedłszy na świat między wieżą Mariacką i bramą Floriańską, przywykłem od dzieciństwa mierzyć godziny prastarą melodią Hejnałów krakowskich, a Sukiennice uważać niejako za środek orbis terrarum. Nie oduczyły mnie od tego całe lata spędzone za granicą na szerokim świecie: z Włoch, z Berlina czy Paryża wracałem zawsze z tym uczuciem, jakie mieć musi bocian przylatujący na wiosnę do swego gniazda. Prawda, że niepozorne gniazdo, ciasne i biedne, ale swojskie i przytulne....Temu ciepłemu uczuciu dla Krakowa nie przeszkadzał fakt, że przodkowie pana Lucjana byli pochodzenia cudzoziemskiego. Przyjaciel rodziny Rydlów - botanik i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Józef Rostafiński pisał, iż “Rydlowie mieli w tradycji, że ród ich pochodzi z Anglii. W procesie Marii Stuart występuje Szkot Rydell, tak też pisali się pierwotnie Rydlowie przeniósłszy się do Kurlandii, skąd z przydomkiem de Rotenturm przesiedlili się do Małopolski, otrzymawszy indygenat z herbem Jelita. A Józef Dużyk w książce “Droga do Bronowic przypomina, że pierwszym znanym Rydlem w Polsce był Samuel, który za czasów króla Jana III Sobieskiego służył w wojsku jako towarzysz chorągwi pancernej i brał udział w odsieczy wiedeńskiej. Dopiero pradziad Lucjana - Józef, żyjący na przełomie wieku XVIII z XIX spolszczył był swoje nazwisko odrzucając jedną literę “l. Jego dwaj synowie - Józef i Bonawentura walczyli w armii napoleońskiej, gdy zaświtała nadzieja oswobodzenia Polski. Cała rodzina, z której pochodził Lucjan Rydel, była bardzo patriotyczna, i krewni ze strony jego matki - Józef i Aleksander Kremerowie dzielnie spisywali się w powstaniu listopadowym, choć przecież ich ojciec (a pradziad Lucjana) - Józef Kraemer (tak się wówczas pisał) był z pochodzenia Czechem. Ale to on właśnie mawiał do swoich synów: “Ja na tej ziemi znalazłem gościnne przyjęcie i dorobiłem się chleba, wy to rodziliście się i wychowali, więc obowiązkiem waszym jest walczyć za Polskę. Jego syn Józef, co był ranny pod Grochowem, późniejszy filozof, pisarz, profesor, ożenił się z panną Ludwiką Mączyńską, której matka de domo Mainoni była Włoszką; a sami Mączyńscy zasłużyli się w walkach w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Najstarsza córka Józefa i Ludwiki Kremerów - Helena została żoną profesora doktora medycyny Lucjana Rydla i z tego właśnie małżeństwa przyszedł na świat poeta Lucjan Rydel. Druga rodzina bronowickich bohaterów – Przerwa - Tetmajerowie również wywodzi się z obczyzny. Na początku pisali się Tetmayer, potem “y zmienili na “j aż wreszcie o jednym z nich - Adolfie, uczestniku bitwy pod Iganiami w powstaniu listopadowym - syn Kazimierz napisze: “Z nazwy Niemiec, szablą gołą zatwierdził się Polakiem. I nie on jeden z tego rodu tak się “zatwierdził. Rodu, którego dzieje odczytać można z napisów nagrobnych na małym cmentarzyku na Pasterniku, leżącym między Wielkimi i Małymi Bronowicami, gdzie spoczywają bohaterowie “Wesela”. W pierwszej kwaterze na prawo od strony wejścia na cmentarz zwraca uwagę wysoki czworokątny pomnik, a na nim czako ułańskie. Od czoła grobowca - miedziana tablica z wyrzeźbionym wizerunkiem ułana na koniu. Poniżej podpis: Jan Kaz. Przerwa Tetmajer, podporucznik 8. pułku ułanów X. Józefa,
Przed pomnikiem znajduje się oddzielny grób z drewnianym krzyżem i skromną metalową tabliczką:
Włodzimierz Przerwa-Tetmajer ur. 31.XII.1861 r. zmarł 26.XII.1923 r.Po lewej stronie cmentarnej alei, w sąsiedztwie Tetmajerów, kamienny grobowiec z tablicą:
Błażej Czepiec, lat 81, zm. 15.XI.1934 uwieczniony jako wójt w “Weselu St. WyspiańskiegoWiktoria Czepiec, lat 66, zm. 15.X.1943Szóstkę-ście dali,Tadeusz Boy Żeleński zanotował oburzenie Czepca: “Gdzie to pan Wyspiański widział, aby gospodarz jak się patrzy dawał na weselu szóstkę muzyce, a jeszcze potem prawował się o tę szóstkę? Tu trzeba wyjaśnić, że to szóstka to była austriacka moneta dziesięciogroszowa, a potem dwudziestohalerzowa, a więc pieniądz niewielki i Czepiec - gospodarz jak się patrzy - oburzał się, że poeta zrobił z niego skąpca.” Na grobowcu w następnej kwaterze bronowickiego cmentarza czytamy: Tu spoczywa ś.p. Jadwiga z Czepców Mikołajczykowa lat 71, zm. 25.VII.1921
juześmy wom przegrali;
niech se potańcują inni.
“Przyjechał tu do nas Włodzio Tetmajer i zabawne rzeczy opowiada o konkurach Lucka o rękę Jadwigi w Bronowicach Małych. Jak Lucek lata boso, z cwikierem na nosie, jak okopuje buraki, wiąże snopy, jak się umizga, jak jest czuły, sentymentalny itd., itd., z humorem opowiada, a wybornie robi Lucka, jego ruchy - jego miny. Przy tym bardzo lubi Lucka i śmieje się mówiąc, że dla mnie na listy przybył mi nowy adres dla niego: “szwagier Rydla... I ja tak będę adresował. Ale Rydelek Lucek zrobił nam niespodziankę i zaimponował!!!... Lubię go za to bardzo!.”Sam “Rydelek” pisał o swym narzeczeństwie, o oświadczynach w wierszu pełnym uczucia:
Poszła ze mną za dom do ogródka,Ślub Jadwigi i Lucjana Rydlów odbył się 20 listopada 1900 roku o godzinie 9 rano w kościele Mariackim, w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej, gdyż to Bronowice miały swój ołtarz parafialny. Ścisk przyjaciół, znajomych, widzów, gapiów był taki, że dopiero wezwany pluton straży pożarnej zrobił porządek i pozwolił młodej parze szczęśliwie dotrzeć do ołtarza. Dom weselny młodej pary był niewielki, dlatego część weselników biesiadowała równocześnie w chałupie Mikołajczyka, sąsiadującej z domem Tetmajerów. W niej bawiła się starszyzna - bronowiccy gospodarze, a u Tetmajerów - miastowi goście. Według starego zwyczaju w pierwszym dniu przyjęcie weselne odbywało się w wynajętej karczmie. Wesele, które narobiło tyle szumu nie tylko w literaturze, nie było fikcją literacką, tak je przynajmniej odbierali współcześni. Lucjan Rydel - Pan Młody biegał po Krakowie i pokrzykiwał: “Ja temu Wyspiańskiemu pysk zbiję, co on ma sobie wycierać gębę moją siostrą! A Wyspiański tłumaczył się: “Lucek Rydel mówi, że mi pyski zbije za Haneczkę, a ja przecież pannie Haneczce w niczym nie chciałem ubliżyć. Zaś żonaty z Branicką hrabia profesor Stanisław Tarnowski tak się poczuł osobiście dotknięty sceną z Hetmanem, że demonstracyjnie wyszedł w czasie przedstawienia z teatru. A jak właściwie było na tym bronowickim weselu?
Usiedliśmy na ławce pod ścianą,
Była trwożna i taka cichutka,
Kiedym patrzał w jej twarz ukochaną,
Lipa kwitła przed nami w ogródku
I pachniała drobnem kwieciem złotem...
Gdym za rękę ją pomalutku,
Serce we mnie waliło jak młotem,
“Chciałabyś mnie?
“Myślę, żebym chciała!...
“Wierz mi, Jadwiś, że nam dobrze będzie.
“Wierzę panie!... A lipa słuchała
I słuchały nas kwiatki na grzędzie.
I nie kwiatki i nie lipa sama,
Cale niebo słuchało nas z góry,
I błękitna rozwarła się brama
I Bóg słuchał i anielskie chóry.
... Po raz pierwszy byłem traktowany jako człowiek, a nie jako literacka firma. (...) Ten cały intelektualizm i dyletantyzm, tak nieznośny zwłaszcza u kobiet, ten snobizm artystyczny - to nie istnieje. Zbrzydło mi od dawna pinczerowanie po salonach pseudoartystycznych. (...) Zrozumiałem nareszcie, że jest piękność moralna wyższa nad piękność sztuki, że sam artyzm bez głębokiego podkładu człowieczeństwa jest zimny i pusty. (...) Zdawało mi się zrazu, że sztuka może wypełnić życie w oderwaniu od życia. Teraz widzę, że z uczuć ludzkich, z ludzkich miłości, z wysiłków moralnych człowieka wyrasta sztuka prawdziwa o tyle, o ile artysta jest człowiekiem.A tak pisał o swej przyszłej żonie:
Wyniosę się z nią do Bronowic, zatrzasnę drzwi od tej wice-Europy krakowskiej i będę pisał lepiej i piękniej niż dotąd. A kto poza pudlarstwem salonowym, poza czczością i marnością formułek towarzyskich widzi jeszcze w ludziach serca, ten nie pogardzi mną i moją chłopską żoną i pozna w niej duszę szlachetnie urodzoną....Bronowice Małe zostały administracyjnie włączone do Krakowa w roku 1941, ale jeszcze przez wiele lat zachowały charakter wioski leżącej pół mili od Krakowa, skąd kobiety wiejskie nosiły na plecach bańki z mlekiem do miasta. Przełom nastąpił w latach sześćdziesiątych - siedemdziesiątych: powstawały nowoczesne wille-bunkry, szklarnie, zaczęło szybko ginąć budownictwo drewniane. W roku 1962 zachowało się jeszcze 15 drewnianych chałup, z których 8 pochodziło z XIX wieku. Trzeba pamiętać, że Bronowice Małe nigdy nie były wsią bogatą, dlatego i ich zabudowa była nader skromna. Jeszcze za czasów “Wesela” była to jedna kurna chata. Na domiar złego wiele spustoszenia uczyniły to trzy pożary: w 1908, 1912 i w 1916 roku. Jeszcze na początku lat siedemdziesiątych Bronowice można było uratować. Wtedy rozbierano wiele drewnianych domów. Na miejscach oryginalnych ilustracji “Wesela” stawiano betonowe pudełka, a dolinę zamieniono w zwyczajne wysypisko śmieci. Trudno uchronić się przed pytaniem: gdzie byli konserwatorzy, historycy sztuki i literatury, architekci miejscy? Gdzie były władze miejskie? Gdzie byli, gdy rozbierano, na przykład, karczmę Hersza Singera? Hersz Singer - bronowicki karczmarz - pozostał na stałe w literackiej legendzie Wesela. Choć to legenda nie przyniosła mu szczęścia, gdyż zburzyła mu spokój dnia codziennego, stała się dramatem jego życia. Rozpadła się rodzina Singerów, doszło do rozwodu z żoną, Hersz opuścił w końcu Bronowice i przeniósł się do domu starców w Krakowie, gdzie zmarł w czasie I wojny światowej. Jego dramatyczną historię opowiedział w Izraelu krakowski adwokat dr Waschütz pisarzowi Romanowi Brandstaetterowi, który stworzył z tego piękną opowieść Ja jestem Żyd z Wesela. Z pięciorga dzieci Singerów najmłodszą był córka Józefa, zwana w rodzinie Pepką. Miała 19 lat, gdy pojawiła się na weselu Lucjana Rydla... Na skrzydłach myśl moja zwisła:
...i już na zawsze pozostała jako Rachela w Weselu Stanisława Wyspiańskiego. Niemal wszyscy współcześni opowiadali, jak po premierze Wesela Józefa Singerówna wpadła na dobre w towarzystwo młodopolskiej cyganerii krakowskiej. Już przedtem, pomagając ojcu w karczmie, interesowała się literaturą, pisarzami i malarzami, którzy wszak często tu bywali. Któregoś roku złożyła śluby, że przejdzie na katolicyzm, gdy Polska odzyska niepodległość. I rzeczywiście - w październiku roku 1919 ks. Franciszek Burda ochrzcił Józefę w kościele Mariackim. Ojcem chrzestnym był Włodzimierz Tetmajer - Gospodarz z “Wesela”, a matką chrzestną - Anna Rydlówna, siostra Lucjana, czyli po prostu Haneczka z “Wesela”. Gdy nadeszła wojna 1914 roku, Rachela ukończyła kurs pielęgniarski, co specjalnym świadectwem potwierdziła Maria Epsteinówna - przewodnicząca Stowarzyszenia PP. Ekonomek św. Wincentego a Paulo: "Pani Józefa Singerówna przeszła kurs samarytański wraz z praktyką w szkole zawodowych pielęgniarek PP. Ekonomek w sierpniu 1914. W czasie wojny Józefa pracowała w szpitalach wojskowych, także legionowych, jako pielęgniarka. W latach pokoju praktykowała ten zawód - jakiś czas była w kuratorium referentką higieny szkolnej, prowadziła gabinet fizykoterapii. I znów wojna - 1939 rok. Józefa Singerówna otrzymała aryjskie papiery na nazwisko Eugenii Jadwigi Gawlik, ale przyjaciele doszli do wniosku, że jest w Krakowie zbyt znana, aby mogła być bezpieczna. Przewieziono ją więc do Warszawy. Tam mieszkała przy ul. Bałuckiego, a potem przy ul. Mokotowskiej. Po powstaniu warszawskim znalazła się w Moczydle koło Miechowa, a po oswobodzeniu przez wojska radzieckie naszego miasta - zamieszkała a pp. Rydlów przy ul. Loretańskiej w Krakowie. Jej rodzeństwo - Roman, Leon, Adolf i Róża zginęli w czasie okupacji. Rachela zmarła 8 czerwca 1955 roku. Została pochowana na cmentarzu Rakowickim. Śmierć jednak nie unicestwiła jej, gdyż poeta przemienił Pepkę Singerówną w Rachelę. Wędrówka po Bronowicach Małych zajęła mi cały dzień. Z ciężkim sercem patrzyłem jak miasto ze swoją pseudonowoczesnością metr po metrze wciska się w wieś i jak taran burzy to, co dawne i oryginalne. Dolinkę obejmują dwie asfaltowe ulice: Pod Strzechą i Włodzimierza Tetmajera. Ulicę Pod Strzechą zamykał dwór Mariacki i zabudowania folwarczne, ulicę Tetmajera kończył dwór franciszkanów, a w centrum znajdowały się dwie karczmy, kuźnia, uroczy staw i studnia. Dziś, gdy spadną liście z drzew lub gdy zieleń jeszcze się nie rozwinie - obnaża się cała współczesna szarość pięknej kiedyś doliny. Na jej początku znajduje się źródło z wspaniałą wodą. Daje ono początek strumieniowi, który z kolei zasilał staw, i dalej płynął ku miastu. Tak było. Niestety obecnie dolina jest coraz mniejsza, coraz płytsza. Po stawie uporządkowanym w roku 1972 w czynie społecznym, po studni - ani śladu. Przewodniki podają, że dwór proboszczów mariackich zbudowany został w pięknym parku. Zostało po nim tylko wspomnienie w przewodnikach, gdyż przed kilku laty wycięto ostatni rząd starych lip. W 1967 roku na resztkach fundamentów dworu zbudowano kościół pod wezwaniem św. Antoniego. Spichlerz? - gdy w grudniu 1975 roku wichura zerwała dach XVII-wiecznego spichlerza podworskiego - konserwator nakazał proboszczowi rozbiórkę budynku i przeniesienie go na inne miejsce. Spichlerz z pietyzmem zdemontowano, poszczególne bele ponumerowano i... całość ulotniła się w niewiadomym kierunku. Dworskie czworaki jeszcze stoją, ale kryte są starą - i wciąż zdrową - dachówką, nie wróżę więc im długiego życia. Na rozstaju dróg stoi zapomniana XVII-wieczna kuźnia. Jeszcze tak niedawno rządził to dziadek Józef Wojdyła i coś dłubał przy kowadle. I wchodzimy na “Weselny” szlak. Tu przed karczmą Hersza Singera zgromadzeni goście witali Młodą Parę. Nie tak dawno karczma jeszcze stała. Dotykała jej chata Jana Czepca - syna Błażeja z Wesela, którą zastąpiła teraz nową willa. Po lewej stronie była strażnica - była. Obok na pagórku nie tak wiele wiosen temu cieszyła oczy malowana na niebiesko chata kryta strzechą - dziś dom z pustaków. Ocalałe jeszcze gdzieniegdzie stare domki między rozpierającymi się willami wyglądają rzeczywiście na niegodne istnienia. Droga - ulica Włodzimierza Tetmajera - rozszerza się w parking; to zatrzymują się autobusy przywożące turystów do weselnego dworu - do “tej chaty rozśpiewanej”. Parking, zrobiony na wyrost, przeciął dolinę wpół. Niedawno zbocza parkingu obsiano trawą. Może to znak, że dla Bronowic zbliżają się lepsze czasy? W roku 1969 krakowski oddział PTTK zorganizował w Rydlówce, przy pomocy i uprzejmości rodziny Rydlów, Muzeum Młodej Polski. Wewnątrz, na szczęście, jeszcze wiele oryginalnych, bezpośrednio związanych z “Weselem”, przedmiotów, które zachowała rodzina. Miejskie władze dołożyły się to nadzwyczajnie - nadały okolicznym ulicom nazwy związane z “Weselem”. Są to ulice: Wesela, Rydla, Tetmajera, Czepca, Racheli, Wernyhory itd. Dobrze też, że odnowiono, stojącą w ogrodzie dworku Rydla, latarniową kapliczkę pochodzącą z XIX wieku - niemego świadka wesela z 1900 roku. Kiedyś bronowiccy gospodarze sławni byli z koni - rosłych, pełnych urody. Gdy bronowickie wesele jechało przez Kraków było na co popatrzeć. W 1900 roku Lucjan Rydel opisywał je Franciszkowi Vondraćkowi:
szlam, przez błoto po kolana,
od karczmy aż tu do dworu:
ach, to chata rozśpiewana,
za roztańczona gromada,
zobaczy pan, proszę pana,
że się do poezji nada,
jak pan trochę zmieni, doda
Ty, Fando, widziałeś jadące wesele krakowskie z drużbami pędzącymi cwałem na spienionych koniach, z dzwonieniem, trzaskaniem harapów i tętentem. Wiesz, jak wieją z wiatrem kity pawich piór, jak wydymają się chustki barwne, przypięte a ramion drużbów, jak się palą czerwone, rogate czapki na głowach. Widziałeś, jakie wieńce mają panna młoda i druhna: jakby jakieś mitry wysoko uplecione z trzęsideł złocistych i z błyskotek, z kolorowych paciorków i wstążek. Widziałeś, jak jadą wozy pełne kobiet w stubarwnych strojach, w gorsetach wyszywanych i chustach kraciastych - i mężczyzn w białych sukmanach....Współczesne “bronowickie” wesele, które tradycyjnie jechało w dzień Wielkiejnocy przed kościół Mariacki - to już konie i półkoszki z Bibic! - gdyż tam są jeszcze prawdziwe konie i prawdziwi chłopi. Jeszcze trochę i będzie niczym w tej - historycznej już - anegdocie, która opowiada, jak to prezydent Bolesław Bierut uczestniczył w wielkim mityngu na Błoniach krakowskich. Otaczali go kołem kosynierzy na koniach. Pewien reporter, chcąc dać dokładną relację, zapytał jednego z kosynierów: - Panowie z Racławic? - Nie, panie, my z ORMO usłyszał w odpowiedzi. Ludzie dobrej woli starają się jeszcze coś uratować, przypomnieć. Od prawie 20 lat każdego 20 listopada, w rocznicę wesela, osadza się w bronowickiej Rydlówce chochoła...
(...) nie przeziębi najgorszy mróz,Krzak róży rosnący przed oknami izby weselnej i alkierza okrywają słomą dzieci ze szkoły podstawowej im. Włodzimierza Tetmajera. Melodię Miałeś, chamie, złoty róg... gra kapela Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego im. Stanisława Wyspiańskiego. A potem w dworku wysłuchujemy pięknych słów o niegdysiejszych poetach, malarzach, o sławnym Weselu, jego uczestnikach, jego autorze. Któregoś kolejnego roku mówił o tym wszystkim bardzo pięknie i porywająco prof. dr Jan Błoński, a wiersze poety zachwycająco czytała piękna krakowska aktorka Anna Dymna. Ale czy to złoty róg - czy zaledwie jego coraz cichsze echo? Wracając do tramwaju ulicą Zielony Most mijam po lewej stronie, na górce, opuszczone domy. I to stała jeszcze niedawno karczma w ogrodzie, obok - zagroda Trąbków. Patrzę na drzwi do Trąbków: piękne, typowo bronowickie, ozdobne, o wymyślnym kształcie. I w karczmie były identyczne, i w spichlerzu, i w wielu tutejszych domach. Te są ostatnie. Czy można jeszcze zatrzymać czas w Bronowicach? Czy w ogóle trzeba? Tempora mutantur... Trudno, oczywiście, dziś pod koniec XX wieku mieszkać w małych wiejskich chałupach bez udogodnień współczesnej cywilizacji. Ale jeśli już na miejscu dawnych, malowniczych wiejskich chat stawiamy nowe domy, czy muszą być aż tak nieładne, takie jednakowe, tak zupełnie, obce miejscowemu budownictwu, klimatowi, krajobrazowi? Te wszystkie nowe wille, a właściwie betonowe kwadratowe pudła, pozbawione własnej twarzy niczym nie różnią się od tej straszliwej, jednostajnej i bez wyrazu architektury, która rozpleniła się po całym naszym kraju. W roku 1903 Lucjan Rydel napisał do Przeglądu Powszechnego artykuł, w którym wręcz proroczo przewidział przyszłość Bronowic Małych i innych podkrakowskich wsi:
jeźli kto ma zapach róż;
owiną go w słomę zbóż
a na wiosnę go odwiążą i sam odkwitnie (...)
...tramwaje elektryczne dotrą do nowych rogatek... Równocześnie przybywać zacznie kamienic, zagęszczą się warsztaty i sklepy, a powoli będą musiały topnieć jeden za drugim stare pochylone domki warzywników...I rzeczywiście. Dziś do Bronowic Małych dojeżdża się tramwajem -najpierw osiedle Widok, potem kilka kroków ulicą Zielony Most i już mamy Bronowice Małe, gdzie, na szczęście, nie wyrosły wielkie kamienice, ale zaledwie owe wille-pudełka. ''Miałeś, chamie, złoty róg....''