Biografia w kamienie wpisana

tekst: Krystyna Zbijewska


Jest w Krakowie wiele miejsc bezpośrednio związanych z życiem Stanisława Wyspiańskiego. Samych tablic upamiętniających te miejsca jest dziewięć, a mogłoby być ich co najmniej dwa razy tyle. Bowiem opiekunowie przyszłego artysty raz po raz zmieniali mieszkania, a i on sam w dojrzałych swych latach kilkakrotnie się przeprowadzał; często też wynajmował pracownie w różnych punktach miasta. O większości z nich wie się tylko ze wspomnień mu współczesnych lub z napomknień w korespondencji artysty i dziś nie sposób byłoby nawet dokładnie ustalić - sali czy pokoju, które w pewnym okresie służyły Wyspiańskiemu za miejsce pracy.
Rozpocznijmy zatem wędrówkę po domach Wyspiańskiego.

Dom narodzin

Dom narodzin - ul. Krupnicza 2615 stycznia 1869 roku, Portret Franciszka Wyspiańskiego - ojciec artysty - 1900 r.w domu przy ulicy Krupniczej 26 (wówczas 14), w małym pokoiku na facjatce pierwszego piętra, przyszedł na świat jako wątlutki wcześniak pierworodny syn młodego rzeźbiarza Franciszka Wyspiańskiego i jego niedawno poślubionej żony Marii z Rogowskich. Otrzymał na chrzcie świętym imiona: Stanisław, Ignacy, Mateusz. Inaczej niż dzisiaj wyglądała wtedy ta stara krakowska ulica. Przecięta przez przepływającą rzeczkę,Maria z Rogowskich Wyspiańska, matka Stanisława Wyspiańskiego zwaną Młynówką Królewską, z zaroślami i szuwarami w miejscu dzisiejszych nowoczesnych budowli, graniczyła bezpośrednio z zielenią Błoń i Oleandrów. Ale kilka budynków z tamtego okresu zachowało się przy Krupniczej do naszych czasów – w tym i dom narodzin artysty. Dom narodzin Stanisława Wyspiańskiego był własnością jego dziadka, Mateusza Rogowskiego, niegdyś zamożnego hurtownika owoców. Po śmierci Mateusza Rogowskiego wdowa sprzedała dom Józefowi Szujskiemu. Kolejnym właścicielem domu był profesor Stanisław Tarnowski. Po jego śmierci w 1917 roku zakupił posesję wybitny malarz, przyjaciel Wyspiańskiego z lat młodzieńczych, Józef Mehoffer. Dzisiaj jest tu Muzeum Mehoffera.
W grudniu 1872 roku, po sprzedaży domu przy Krupniczej, Franciszek i Maria Wyspiańscy wraz z dziećmi, 4-letnim Stasiem i młodszym synkiem Tadziem przenieśli się pod Wawel na ówczesną ulicę Kanonną (Kanoniczą), do zabytkowego Domu Długosza.

W Domu Długosza


Dom Długosza na ul. KanoniczejTzw. Dom Długosza przy ul. Kanoniczej 25 to zabytek o bogatej historii. Wynajmując ten stary budynek, który zachował swą nazwę od czasów Długosza, zaadoptował go Franciszek Wyspiański dla celów mieszkalnych, łącząc z sąsiednim parterowym domem, który zajęła jego rodzina. Wysoka beczkowo sklepiona izba w Domu Długosza stała się rzeźbiarską pracownią. W jednym ze swoich najpiękniejszych i najbardziej znanych wierszy tak opisał Stanisław Wyspiański tę ojcowską pracownię i wpływ, jaki wywarła ona na jego sztukę:
        
U stóp Wawelu miał ojciec pracownię,

Wielką izbę białą, wysklepioną,

żyjącą figur zmarłych wielkim tłumem;

tam chłopiec mały chodziłem, co czułem,

to później w kształty mej sztuki zakułem...

Ten początkowy fragment wiersza widnieje dziś na tablicy dłuta Bronisława Chromego zdobiącą fasadę Domu Długosza. W Domu Długosza przeżył Staś Wyspiański pierwsze tragedie swego życia: śmierć jedynego braciszka, a przede wszystkim śmierć ukochanej matki i w konsekwencji utrata rodzinnego domu.

Rozłąka z ojcem, pogrążającym się coraz silniej w nałóg alkoholizmu i zatracającym w nim swe artystyczne uzdolnienia rozpoczęła nowy etap życia przyszłego artysty.

W 1879 roku rozpoczął dziesięcioletni Staś Wyspiański naukę w słynnym Gimnazjum Św. Anny, mieszczącym się przy ulicy o tej samej nazwie. Jednak z powodu nadkompletu uczniów przeniesiono kilka klas do lokalu wynajętego w kamienicy Goetza na rogu Krupniczej i Podwala i tam właśnie podjął swoją gimnazjalną edukację przyszły artysta.

W mieszkaniach cioci Stankiewiczowej

Ciotka artysty, Joanna z Rogowskich StankiewiczowaTylko przez rok jeden wędrował Wyspiański do gimnazjum z podwawelskiego mieszkania. W 1880 roku chłopiec opuścił ojca i Dom Długosza, przechodząc pod opiekę cioci Joanny (Janiny), świeżo poślubionej starszemu od niej o lat 26 Kazimierzowi Stankiewiczowi, serdecznemu przyjacielowi mistrza Jana Matejki, w którego domu panna Joanna Rogowska przez lat kilka była guwernantką. Dom Turysty na ul. Kopernika - w domu, który już nie istnieje zamieszkał S.WyspiańskiW pierwszym okresie swego małżeństwa państwo Stankiewiczowie często zmieniali mieszkania. Z Brackiej przenieśli się na Kopernika 1. Tu zamieszkał z nimi Staś Wyspiański. Dom ten już nie istnieje, w jego miejscu wzniósł się Dom Turysty PTTK. Kolejne mieszkanie wynajęli Stankiewiczowie przy tej samej ulicy - w kamienicy pod numerem 15.

Ul. Zacisze 2 Wreszcie w 1883 roku przenieśli się opiekunowie Wyspiańskiego na czas dłuższy, bo na lat dwanaście, do okazałego budynku przy ul. Zacisze 2. Krótka, nie zabudowana ta uliczka posiadała wtedy tylko jeden, narożny dom, zwrócony frontem do ulicy Basztowej. Składał się on z dwóch części. Jedną połowę, sięgającą aż do dużego placu (który po latach otrzymać miał imię Jana Matejki) zajmował Hotel Centralny, drugą - z wejściem od Zacisza - kamienica czynszowa z wieloma mieszkaniami. Mocno staroświeckie było jej wyposażenie: drewniane schody (po ich poręczach lubił zjeżdżać Staś gimnazjalista), na podwórzu studnia, która stanowiła częsty cel wędrówek chłopca z konewką po wodę.

Na narożniku drugiego piętra, z oknami wychodzącymi na Planty, trzy pokoje w amfiladzie zajmowali Stankiewiczowie. Widok z okien był piękny - na Barbakan, Bramę Floriańską, a po latach także na nowo wystawiony gmach teatralny. To właśnie z okna tego mieszkania malował Wyspiański swoje dwa pejzaże: widok na Barbakan oraz widok na teatr; ofiarował je swej ciotecznej siostrze Marii Waśkowskiej jako prezent ślubny - na pamiątkę jej kilkumiesięcznego pobytu w domu ciotki Stankiewiczowej w okresie przygotowywania się do egzaminu w Seminarium nauczycielskim. Obrazy te znajdują się dziś w posiadaniu synowej Marii z Waśkowskich-Kreinerowej - również Marii.

W mieszkaniu wujostwa Stankiewiczów był oczywiście salon - największy, narożny pokój, z wyścielanymi zielonym adamaszkiem meblami w stylu Ludwika Filipa, z okazałą szafą biblioteczną i dużym portretem wuja Stankiewicza na ścianie pędzla Jana Matejki. Była też sypialnia i jadalnia, w której na kanapie sypiał Staś Wyspiański. Gdy wujostwo przyjęli na stancję syna przyjaciół z Korabnik, Kazia Brudzewskiego, on jeszcze dzielił ze Stasiem ów pokój.

Nie istnieje już dziś kamienica na Zaciszu, w której Wyspiański przeżył swe lata gimnazjalne i studenckie. Lata pierwszych uniesień i pierwszych rozczarowań artystycznych. Lata pierwszych miłości, zakończonych rekuzami młodych panien czy raczej ich rodziców... Dziś na miejscu dawnego budynku wznosi się okazały gmach Banku Narodowego.

Na Zaciszu narodził się Wyspiański malarz. Już w swych gimnazjalnych latach za sprawą mistrza Matejki dopuszczony do odwiedzania Szkoły Sztuk Pięknych znalazł tu cel swego życia: poświęcenie się malarstwu, sztuce. Toteż po złożeniu matury, nie rezygnując z nauk w kierunku humanistycznym na Uniwersytecie Jagiellońskim, (historia sztuki, literatura, filozofia), kontynuował studia w Szkole Sztuk Pięknych.

Pierwsza pracownia

Blisko czteroletnia nieobecność w Krakowie (nie licząc krótkotrwałych odwiedzin) nie spowodowała zerwania kontaktu Wyspiańskiego z domem przy Zaciszu. Utrzymywał go nie tylko w czasie swych kilkakrotnych powrotów do rodzinnego miasta (m.in. dla odbycia służby wojskowej). I nie tylko poprzez listy pisane do wujostwa, w której to korespondencji są liczne ślady wspomnień o mieszkaniu przy Barbakanie. Po powrocie z Paryża w tym właśnie domu przy Zaciszu urządził swą pierwszą pracownię.

Pracownia ta powstała w kuchni sąsiadującego z mieszkaniem wujostwa lokalu, który wynajął Kazimierz Rogowski - brat pani Stankiewiczowej oraz zmarłej matki Stanisława. Pracujący dotąd w Warszawie pan Rogowski przeniósł się właśnie do Krakowa i zamieszkał na Zaciszu, część swego mieszkania odstępując siostrzeńcowi. Przedzielona półszklaną ścianką kuchnia przekształciła się w izbę-pracownię i przedpokój; kaflowy piec kuchenny zastawił młody malarz odpustowymi figurkami i zabawkami. Pęki suchych kwiatów oraz ulubione przez artystę kotary i zasłony dopełniały dekoracji wnętrza.

Dom na skrzyżowaniu ulic Westerplatte i LubiczGdy latem 1895 roku właściciel posesji, sam mieszkający w Pleszowie, Pinkus Atteslander, postanowił rozszerzyć swój hotel kosztem drugiej, mieszkalnej części domu, Stankiewiczowie zmuszeni byli opuścić swe ulubione mieszkanie. Nowe wynajęli w niedalekim sąsiedztwie - przy ulicy Kolejowej 1 (dziś Westerplatte) na rogu Lubicz. Wprawdzie i ono miało widok na Planty, ale bezpośrednie sąsiedztwo dworca kolejowego dawało się silnie we znaki.

Stanisław najprawdopodobniej nie zamieszkał z wujostwem. Pracował wtedy intensywnie - dosłownie dniami i nocami nad polichromią w kościele Franciszkanów i cały czas spędzał bądź w świątyni, bądź rysując i malując w swej pracowni na Grzegórzkach (czy w Collegium Medicum, czy w innym miejscu - trudno dziś dociec).

Nowe mieszkanie (na jego miejscu znajduje się obecnie arkady,- skąd schodzi się do podziemnego przejścia) nie okazało się szczęśliwe dla Stankiewiczów. Zaziębiwszy się w czasie przeprowadzki, Kazimierz Stankiewicz po trzech miesiącach choroby zakończył życie. Wdowa przeniosła się do innej części miasta - na ulicę Poselską.

“Studio” przy Poselskiej

Ulica PoselskaDom przy ulicy Poselskiej 10 (dawniej nr 8) był własnością pani Karolowej Estreicherowej. Wdowa Stankiewiczowa wynajęła w nim czteropokojowe mieszkanie na drugim piętrze. Dwa pokoje - jadalnię i sypialnię zajęła sama, pozostałe odnajmował jej brat Kazimierz Rogowski, który jeden, większy pokój odstąpił swemu siostrzeńcowi na pracownię.

Pięć i pół na sześć metrów liczyła ta, obszerna, pracownia Wyspiańskiego przy ulicy Poselskiej. Umeblowanie jej było skromne: kanapa, duży stół, sztalugi, na ścianach zasuszone dziewięciorniki i obrazy artysty. Wkoło mnóstwo kartonów, szkiców, rulonów z rysunkami, tek i przeróżnych papierów. Tak opisywał tę pracownię Adolf Nowaczyński - w swych wspomnieniach o Wyspiańskim pt. Wyspiander, zamieszczonych w Wiadomościach Literackich w 1928 roku:
Duży, miły pokój, “studio”, zawalony był tekami w kozłach, białymi stołami, półkami bibliotecznymi, stalugami, wiszącymi kartonami witrażów, stosami książek i zielników, tak, że po prostu ruszać się tam nie było można; jakiś czas stała też i fisharmonia. Książek i wydawnictw francuskich, ilustrowanych, sporo.

Pracownia przy ul. Poselskiej, z dwoma oknami wychodzącymi na Wawel – pałacowa, katedralna, jak ją nazywał Wyspiański - była świadkiem jego wytężonej pracy twórczej. To tutaj dokończył dzieła franciszkańskiej polichromii i zrealizował projekty witraży do świątyni. Tu tworzył projekty polichromii dla kościoła w Bieczu i krakowskiego kościoła Św. Krzyża. Tu powstały rysunki do Iliady, dziesiątki portretów i obrazów - wśród nich najwyżej przez artystę cenione Skarby Sezamu. Tu wreszcie narodził się Wyspiański - dramaturg, wykańczając zrodzone w Paryżu Legendę i Warszawiankę (Legendę pierwszą wydał drukiem).Winieta tygodnikaStanisław Wyspiański z żoną - Teofilą Pytkówną z Konar - fotografia z ok. 1901r.W tym okresie związał się ze stowarzyszeniem Sztuka, w którego zarządzie pracował, i z nowo powstałym tygodnikiem Życie, wprowadzając na jego łamach - jako kierownik artystyczny pisma - istną rewolucję w sztuce graficznej. W tych latach zawarł Wyspiański bliższą znajomość z wiejską dziewczyną - Teofilą (Teodorą) Pytkówną z Konar koło Żabna, z którą - jak podają niektóre źródła - zetknął się w czasie pracy w kościele Franciszkanów, gdzie Teosia zatrudniona była jako pomoc murarska. Ta zażyłość, której owocem były narodziny córeczki Helenki, stała się przyczyną ostrych starć Stanisława z ciotką Stankiewiczową, a w ich wyniku opuszczenia przez artystę mieszkania pani Joanny. Tymczasowe schronienie znalazł w rodzinnej wsi Teofili - Konarach koło Żabna.

Z dawnej pracowni Wyspiańskiego przy Poselskiej nie pozostało śladu. Dom nabyło - jeszcze przed pierwszą wojną światową – Towarzystwo Szkoły Ludowej, urządzając tu pensję dla dziewcząt. Zlikwidowana została weranda, przez którą wchodziło się do mieszkania Stankiewiczowej, dawny pokój-pracownię artysty podzielono na mniejsze pomieszczenia. W latach międzywojennych posesja stała się własnością miejską i po generalnej przebudowie włączona do została do zabudowań magistrackich. Dziś dawne pokoje, po których chadzał Wyspiański, zajmuje Wydział Kultury.

“Na Barszczowem”

Dom przy pl. Mariackim 9 Dom przy pl. Mariackim 9, w którym wynajął Wyspiański w lipcu 1898 roku pracownię,nazywany był za jego czasów “Barszczowe“ lub “na Barszczowem“ - od nazwiska patrycjusza krakowskiego, właściciela tego budynku w minionych wiekach. Artysta zajmował pokój o dwóch oknach na drugim piętrze. 30 lipca pisał do Lucjana Rydla: Adres mój obecny - plac Mariacki liczba 9, widok cudowny na cały carrefour około kościoła, na Świętą Barbara wikarówkę, przecudowny - w tych dniach się w tym mieszkaniu ustalę – XVsty wiek z okna. O tej pracowni - dzięki dość licznym wspomnieniom przyjaciół i krewnych artysty - wiemy dość dużo. A więc, że wchodziło się do niej ze sionki po dwóch schodkach w dół, że na drzwiach wisiała karta z imieniem i nazwiskiem Wyspiańskiego, wypisana dużymi literami, a drzwi wiodły z sionki od strony zachodniej na prawo od okien, na których framugach błyszczały półksiężyce i słońca z blachy mosiężnej, wreszcie że umeblowanie było bardzo proste: stół ze skrzyni, zamiast krzeseł paki.

Oto jaki opis tej pracowni Wyspiańskiego zawdzięczamy warszawskiemu dziennikarzowi i literaturoznawcy Ferdynandowi Hoesickowi, który w 1899 roku odwiedził artystę, by po kilku latach opisać swe wrażenia z tej krakowskiej wizyty wKurierze Warszawskim:
Mieszkał wtedy na staroświeckiej, pełnej charakteru kamienicy i przy placu Mariackim, gdzie zajmując jeden duży pokój o dwóch oknach na II piętrze, miał w nim pracownię i sypialnię jednocześnie, a zarazem i swój gabinet literacki.

Z okna był piękny, prawdziwie średniowieczny widok - na prawy bok kościoła Panny Marii, na Sukiennice i część Rynku z jednej strony oraz na brunatny, nie tynkowany mur kościoła Św. Barbary z drugiej. W pokoju, o ścianach nie tapetowanych, zawieszonych mnóstwem szkiców, fotografii i rysunków, z główną ścianą zajętą w całości - od podłogi do sufitu - ogromnym niebieskoseledynowym pastelem Skarbów Sezamu, panował wielce artystyczny nieład: stosy książek, starych czasopism, pudła z farbami i pastelami, teki z rysunkami, sztalugi malarskie, garderoba, łóżko żelazne, biurko do pisania, wszystko to, nigdy nieokurzane, zapychało całą stancję tak, iż się w niej ruszyć było trudno.
Słusznie nazwał Hoesick tę pracownię także gabinetem literackim. Rozwinął tu bowiem Wyspiański z całą energią poetyckie skrzydła, pisząc dramaty: Lelewel, Klątwa, Legion i zaczynając swe najsławniejsze dzieło – Wesele. Przypomina o tym odsłonięta na fasadzie kamienicy w 25-lecie śmierci poety tablica pamiątkowa z piękną płaskorzeźbą głowy artysty dłuta Karola Hukana. Mieszkając przy placu Mariackim, przeżył też Wyspiański swój debiut teatralny – prapremierę Warszawianki w listopadzie 1898 roku.

Oczywiście nie zaniedbywał w tym czasie artysta także swych prac malarskich. Liczne portrety - pomyślane w założeniu jako cykl wizerunków wybitnych postaci krakowskich, graficzne opracowania książek przyjaciół (tomik wierszy Rydla, Nad morzem Przybyszewskiego, kompozycja Berceuse Raczyńskiego i in.), pierwsze próby scenograficzne, pierwsze kartony witraży wawelskich.

Właśnie za to wspaniałe projekty witrażowe, które nigdy nie miały doczekać się realizacji, otrzymał Wyspiański Nagrodę Akademii Umiejętności, wyróżniającą najlepsze dzieło malarskie 1900 roku. Otrzymane pieniądze pozwoliły mu na wynajęcie dużego mieszkania, do którego przeprowadził się w styczniu 1901 roku - wraz ze swą świeżo założoną rodziną.

Mieszkanie przy Szlaku

Dom przy ulicy Szlak 23 Związek artysty z Teofilą Pytko okazał się poważny i trwały. Po Helence przyszło na świat drugie ich dziecko - Mieczysław. Zajmował Wyspiański jeszcze wtedy nadal pracownię przy placu Mariackim, ale równocześnie zamieszkał z Teofilą i dziećmi (dwójką swoich oraz nieślubnym synem Teofili, pochodzącym z innego związku) w niedużym mieszkaniu przy ulicy Szlak 23. Biograficzne monografie o Stanisławie Wyspiańskim nie podawały dotąd tego adresu jako miejsca związanego z artystą. A tymczasem prowadzone w XIX wieku krakowskie księgi meldunkowe wymieniają (w tomie IX, nr 1494) nazwisko Stanisława Wyspiańskiego w spisie lokatorów domu przy ulicy Szlak 23, w mieszkaniu zajmowanym wraz z Teofilą i trójką dzieci. Ówczesny ich sąsiad Roman J. Kubiński drukował po latach w Tygodniku Ilustrowanym wspomnienie o Wyspiańskim z tego okresu, opisując też pokrótce jego mieszkanie. Składało się ono z pokoju i kuchni. Na tyłach kamienicy, należącej do Adama Szołajskiego, znajdował się (istnieje do dziś) długi, drewniany ganek, na którym Teofila lubiła wysiadywać, plotkując z sąsiadkami.

Wynajmując, po formalnym zawarciu związku małżeńskiego z Teofilą, obszerne mieszkanie przy ulicy Krowoderskiej, wyprowadził się Wyspiański ze Szlaku, a także i z placu Mariackiego.

Kamienica Barszczowe została w 1907 roku zburzona, na jej miejscu ówczesny właściciel, Celestyn Czynciel, artysta-malarz wystawił nową kamienicę. I ten nowy dom - zwany odtąd domem Czynciela - związał się pośrednio z biografią Stanisława Wyspiańskiego. Po jego śmierci opiekujący się synami artysty Adam Chmiel umieścił tu sieroty na stancji u prof. Lekszyckiego. Na ten sam, co wielki ojciec, widok spoglądali z okien dwaj jego synkowie...

“Błękitna Pracownia”

21 stycznia 1901 roku pisał Wyspiański do swego przyjaciela Stanisława Estreichera, mieszkającego wówczas przy dzisiejszej alei Słowackiego:
Mieszkam od Ciebie o parę kroków idąc ulicą wałów, czyli ostatni dom ul. Krowoderskiej, liczba 157 piętro 2. Jestem chory i nie wychodzę.
Wspomniane “wały”, których miejsce zajmuje obecnie zieleniec, były trasą kolejki śródmiejskiej, tzw. cyrkumwalacyjnej, zdążającej tędy do Dębnik. Jej pozostałością jest mały, czerwony budynek stacyjny u wylotu dzisiejszej ulicy Piłsudskiego.

Kamienica przy ul. Krowoderskiej 79 W istniejącej do dziś kamienicy przy ul. Krowoderskiej 79 (dawna numeracja: 157) wynajęli Wyspiańscy całe skrzydło ostatniego, drugiego piętra (piętro trzecie zostało dobudowane już po wyprowadzeniu się stąd rodziny artysty). Mieszkanie było obszerne - siedem pokoi z oknami wychodzącymi na owe “wały” i ulicę zwaną wówczas Kilińskiego (dziś aleja Słowackiego). Amfiladowy ciąg izb zamykał największy, narożny pokój z balkonem i trzema oknami. Tu Wyspiański urządził swą słynną “błękitną pracownie”, jako że wszystkie ściany, łącznie z sufitem pokrył błękitną farbą. Zresztą pozostałe pokoje utrzymane były również w intensywnych barwach. Sąsiadujący z pracownią pokój dziecięcy miał ściany żółte; przyozdobił je jeszcze artysta własnymi malunkami, m.in. kozy, która również zamieszkała w domu przy Krowoderskiej, przywieziona przez Teofilę z Konar w trosce o świeże młeko dla dzieci i męża...

Zachowało się wiele opisów “błękitnej pracowni”. Zajmował ją artysta okryty już wtedy sławą (w pierwszych miesiącach jego tutejszego pobytu Wesele ujrzało sceniczne światła), odwiedzali go więc wybitni ludzie, którzy pozostawili sporo wspomnień o tych niecodziennych wizytach. Oto jak pisał po latach cioteczny brat Wyspiańskiego, sam malarz i poeta, Antoni Waśkowski (Z moich wspomnień o Stanisławie Wyspiańskim):
Mam żywo w oczach jego pracownię przy ulicy Krowoderskiej na drugim piętrze. Dziś dom ten oznaczony jest liczbą 79. Wchodziło się tam na lewo przez ciemną sionkę. Pokój narożny o dwóch oknach i narożnych oszklonych drzwiach na balkon, obszerny, słoneczny, cały (ściany, sufit, nawet piec) wymalowany ciemnym szafirem. Na prawo od wejścia, bliżej okna, ale nie przy ścianie - stół duży, przykryty czerwonym suknem. Za stołem krzesło a wysokim opieradle, na którym pewnego razu zwróciła moją uwagę zarzucona sukmana chłopska. Na stole papiery, ołówki, pióra gęsie do pisania, świeca, często filiżanka kawy - biust Wyspiańskiego modelowany (zdaje mi się) w gipsie przez panią Vallgren.

Przy jednej ze ścian, między wejściem do następnych pokoi a narożnikiem, wysoka półka z książkami, przysłonięta szafirową firanką. Pod jednym z okien drugi stół, mniejszy, z pędzlami, pastelami, z przyborami malarskimi. W rogu pracowni, koło okna, stała rzeźba Kurzawy; “Wawel i Wisła“. Z pracowni - drzwi do dalszych pokoi (mieszkalnych) idących w amfiladzie. Każdy pokój wymalowany w innym, zawsze w żywym, zasadniczym kolorze. Pierwszy: żółty - na ścianie koło okna ogromny, stylizowany, zielony liść kasztanu z kwiatem (ten sam, co zdobi okładkę Kazimierza Wielkiego wyd. I). O ile sobie przypominam - w ostatnim pokoju miał Wyspiański sypialnię. Tu obok łóżek wisiał na ścianie fragment olejnego obrazu Wyspiańskiego Śmierć matki.
Fragmenty wspomnień innych artystów wnoszą nowe elementy w opis “błękitnej pracowni“: ... pracownia Wyspiańskiego uderza przede wszystkim twardą, poważną surowością, jak cała natura wysokiej duszy jej gospodarza. Nic w niej obliczonego na efekt dekoracyjny, jak a innych malarzy, ani śladu też odniesionych olbrzymich sukcesów teatralnych, żadnych więc draperii, makat, strojów, zbroi dawnych, w “artystycznym“ nieładzie kokietujących gości, żadnych też wieńców zasuszonych, szarf teatralnych. Wielka sala o trzech oknach zalana jest słońcem i otwiera widok na trzy strony świata, wolne, nie zasłonięte murami kamienie, okna wychodzą na błonia Krowodrzy. W środku pokoju stół wielki, zarzucony książkami, fotografiami, plikiem korekt. (Wilhelm Feldman).
Wszystkie sprzęty w pokoju Wyspiańskiego wykonane były wedle jego rysunkowych projektów i wskazówek. Nigdzie ani śladu modnych na ówczas mebli wiedeńskich. (Józef Filipowski)
Później wstawił Wyspiański do tego pokoju niektóre meble zrobione dla teatru podczas przedstawienia Boleslawa Śmiałego. Duży, czerwono obity fotel stał koło drugiego stołu. Na jednej ze ścian był rozpięty jego cudowny obraz pastelami malowany, niestety bardzo podniszczony, przedstawiający Sezam, parę szafek z książkami, kilka gipsowych odlewów dzieł jego ojca, rzeźbiarza i parę prostych stołków obok sztalug i porozrzucanych materiałów malarskich. (...) Często na stole stały kwiaty w wazoniku, przeważnie polne. (Michał Siedlecki)
Czasem zastawałem ten pokój zawieszony suszącą się bielizną. (Tymon Niesiołowski)
Inny uczeń Wyspiańskiego, malarz Tytus Czyżewski, który swemu mistrzowi poświęcił kilka wspomnień, pozostawił ciekawy opis sztalug, które artysta sam zaprojektował opracowując rysunek do wielkiego witraża Bóg Ojciec.
Niezwykłością w tej pracowni były oryginalne sztalugi. Były to dwa wałki - jak na warsztacie tkackim. Na jednym zawinięty był szary papier czysty, który nawijał się na drugi wałek. W miarę jak Wyspiański rysował na papierze, który stanowił przestrzeń między dwoma wałkami - po skończeniu rysunek nawijał na drugi wałek i obracał znów z pierwszego wałka czysty papier.

Jak wspominają biografowie artysty, w mieszkaniu przy ul. Krowoderskiej zatrudnione były dwie służące (jedna - to znana z raptularzowych notatek Wyspiańskiego Hanka z Konar, córka przyjaciółki jego żony Teofili). Lajkonik na krakowskim RynkuOkresowo pracowała tu jeszcze hafciarka, wraz z panią domu zdobiąca kostiumy do teatralnych inscenizacji artysty, a w pewnym okresie wykonująca ozdobne szaty dla krakowskiego Lajkonika - według projektu Wyspiańskiego. Okładka ,,Wesela'' St. Wyspiańskiego - wydanie trzecie niezmienionePrzy Krowoderskiej powstały najznakomitsze dramaty Wyspiańskiego: Wesele, Wyzwolenie, Bolesław Śmiały, Akropolis, Noc listopadowa. W mieszkaniu tym przeżywał poeta swe wielkie sukcesy teatralne (prapremiera Wesela, 16 marca 1901 r.), ale też i wielkie teatralne zawody (spór z dyrektorem Józefem Kotarbińskim, w wyniku którego artysta zerwał kontakty z krakowską sceną, a przede wszystkim nie udane starania o dyrekcję teatru). Tutaj powstało wiele wspaniałych dzieł malarskich artysty: portrety jego dzieci, słynne Macierzyństwa oraz znakomity cykl kilkunastu pejzaży Widoków na Kopiec, które, złożony już chorobą, malował z okien swej pracowni.

To one właśnie, owe o różnych porach dnia i roku uwiecznione Kopce przyniosły artyście kolejne wyróżnienie Akademii Umiejętności - nagrodę im. Barczewskiego, która umożliwiła mu nabycie posiadłości w podkrakowskiej wsi Węgrzce.

Od lat kilku, wiedząc o zbliżającej się śmierci, myślał Wyspiański o nabyciu kawałka ziemi, aby owdowiała Teofila mogła, prowadząc gospodarstwo, utrzymać siebie i dzieci. Czynił starania o odkupienie dawnej ojcowizny żony w Konarach (zachowało się w tej podtarnowskiej wsi wiele wspomnień z pobytów Wyspiańskiego). Rozważał też możliwość kupna domu w dalekim Delatyniu, gdzie osiadła siostra Teofili. Teraz nadarzyła się sposobność nabycia kawałka ziemi i domu w Węgrzcach.

Dom w Węgrzcach

Kamień upamiętniający miejsce pobytu artysty w WęgrzcachPrzygraniczna wówczas wioska podkrakowska (dziś administracyjnie należąca do miasta), gdzie, jak wspominał Stefan Żeromski: obieszczyk z karabinem na ramieniu przechadzał się tuż poza tym galicyjskim osiedlem, w opłotkach prowadzących do zupełnie innego państwa, do imperium moskiewskich carów, stała się ostatnim miejscem ziemskiego pobytu Stanisława Wyspiańskiego. Latem 1906 roku wiejską furą nowego węgrzeckiego sąsiada Waśki (którego syn po dwóch latach zostanie drugim mężem Teofili) zwieziono rzeczy Wyspiańskich z Krowoderskiej do nowo nabytego domu w Węgrzcach. Tak opisywał w Tygodniku Ilustrowanym węgrzecką drogę i dom artysty Konstanty Srokowski na kilkanaście dni przed śmiercią Wyspiańskiego:
Z doskonałej szosy “warszawskiej”, tuż obok najdalej na północ usypanego fortu, dorożka skręca na prawo i ujechawszy kilkaset kroków lada jaką drogą wiejską, wjeżdża w środek wsi, wciśniętej w niewielką kotlinę i z tego powodu niezbyt wesołej i mało malowniczej. Minąwszy kilka chat wiejskich stajemy wreszcie na wąskiej uliczce przed sporym domem, który wśród sąsiadów swoich wyróżnia się rynnami, blaszanym dachem i zakratowanymi oknami.
Dom był okazały, solidny. Otynkowany na biało, na wysokiej podmurówce. Wejście od podwórza, po kilku schodkach, przez oszkloną werandkę. Długa, wąska sień prowadziła na lewo do jadalni i kuchni, dobudowanej przed kilku laty z cegły do dawnego domostwa, w prawo zaś do pokoju chłopców i znajdującej się za nim sypialni. Największą izbę - z oknem od frontu - zajmowała pracownia artysty. Przy domu studnia. W podworcu zabudowania gospodarskie: stodoła, stajnia, szopa i budynek inwentarski zwany czeladną izbą. Do obejścia należał jeszcze malowniczy staw (zasypany po latach, gdy utopiła się w nim krowa) i spory kawał gruntu - razem ponad trzydzieści morgów. W tym wiejskim domu, nabytym na raty (spłacane jeszcze długo po śmierci artysty) przeżył Wyspiański - jak określił to dziennikarz we wspomnianym już wywiadzie - tragiczny konflikt potęgi ducha z niemocą ciała. Bo choroba obezwładniła go już zupełnie. Przeważnie spędzał czas w łóżku, poruszać mógł się tylko w fotelu na kółkach. Ale ropiejącą, obezwładnioną ręką, ujętą w dwie deszczułki, mógł jeszcze utrzymać ołówek i pisać. Bo duch był silny, geniusz, jakby na przekór ginącemu ciału, rósł w potęgę. Gdy ołówek wypadał z rąk, dyktował całymi nocami nieraz - czuwającej przy jego łóżku ciotce Stankiewiczowej, która - mimo że urazy do żony swego wychowanka nie straciła - przebywała w Węgrzcach, by ulżyć doli siostrzeńca.

I tak w owych tragicznych warunkach rodziły się fragmenty dramatu o Zygmuncie Auguście i Barbarze Radziwiłłównie, powstawał Juliusz II, dokonało się wspaniałe tłumaczenie - parafraza Cyda Corneille’a. Malować już nie mógł. Z węgrzeckich czasów pochodzi zaledwie kilka rysunków - w tym ów tak powszechnie znany tragiczny autoportret ze zniekształconym nosem. Teatr im. J.Słowackiego w Krakowie Pasją i umiłowaniem największym pozostał dla Wyspiańskiego nadal – teatr. Celem jedynej wyprawy, jaką przedsięwziął z Węgrzec do Krakowa, był krakowski teatr przy pl. Św. Ducha (przyjechał to własnym powozem, nabytym wraz z domem). Odwiedził następcę dyrektora Kotarbińskiego, Ludwika Solskiego, swego wieloletniego przyjaciela, niedawnego rywala w staraniach o kierownictwo teatru. Do dyrektorskiego gabinetu wniesiony został na fotelu - niczym papież, bohater jego ostatniej sztuki. Dobrze ci się pracuje w tej korrrnatce? - to były pierwsze słowa, jakie skierował do Solskiego, z żalem rozglądając się po pokoju, który mógłby być miejscem jego pracy gdyby nie opory władz miejskich i gdyby nie choroba...

Z teatrem utrzymywał artysta kontakt także poprzez wizyty w jego wiejskim domu aktorów, reżyserów, scenografów, którzy zjawiali się to od czasu do czasu, by zasięgnąć opinii czy rady artysty w sprawie wystawianych na scenie jego utworów. Najczęstszym gościem był młody malarz - scenograf, urzeczony wielkością sztuki Wyspiańskiego - Karol Frycz. Nie bacząc na 7-kilometrową odległość od miasta, piechotą wędrował niemal codziennie do Węgrzec. Po wielu latach, swoje wzruszające wspomnienia z owych tragicznych dni przekaże Janowi Wiktorowi, który utrwali je w druku.

Opisu doczekały się także dożynki w Węgrzcach. Drugiego lata, jakie dane było Wyspiańskiemu to spędzić, urządził on w swym obejściu huczne dożynki. Zeszła się na nie cała wieś, zjechało z Krakowa mnóstwo znajomych i przyjaciół. Okoliczne chłopstwo Wyspiańskiemu - jakby panu swemu i gospodarzowi - znosiło barwne wieńce, uwite ze zbóż i kwiatów tutejszych pó1 i łąk. Urządzono tradycyjne zabawy i pochody z przebierańcami. W takt muzyki ludowej kapeli ruszono w tańce. Artysta, wsparty o parapet okna, z wnętrza domu obserwował to radosne święto, przyglądał się barwnym korowodom, cieszył ludowym obyczajem - tak żywym i pięknym.

Ulica Siemiradzkiego - w tym szpitalu 28 XI 1907 roku umarł St.Wyspiański Zaledwie piętnaście miesięcy przeżył Wyspiański w swej wiejskiej posiadłości. Wśród okrutnych cierpień fizycznych i moralnych - teraz, gdy wiedział już co i jak tworzyć, a nie miał sił na realizację rodzących się w umyślę wizji... – zbliżał się kres. 14 listopada 1907 roku dr Rutkowski, pod którego opieką artysta ostatnio pozostawał, zalecił przewiezienie chorego do swej kliniki przy ulicy Siemiradzkiego. Podtrzymywany przez wiernego Feldmana, który cucił mdlejącego winem, opuszczał artysta Węgrzce.

W klinice ułożono chorego w pojedynczej separatce na pierwszym piętrze, w narożnym pokoju z oknami wychodzącymi na ulicę Łobzowską. Przeżył tu tylko dwa tygodnie. 28 listopada o godzinie piątej po południu Stanisław Wyspiański zakończył życie. Na dworze szalała jesienna burza z piorunami. Deszcz bił o szyby, wichura łamała gałęzie drzew. Wcześnie zapadła noc tego dnia...
Tekst:
Krystyna Zbijewska
"Krakowskim szlakiem Stanisława Wyspiańskiego",
Wydawnictwo PTTK "Kraj",
Warszawa-Kraków 1986


Powrót

© 1999-2003
Page designed by
Karol Kwiatek
karol@w.pl